poniedziałek, 28 lutego 2011
niedziela, 27 lutego 2011
Jej uśmiech.
Dziś rano kiedy pakowałam swoje życie aby udac się do Krakowa rozmawiałam z Hanią. Opowiadałam jej o tym jak bardzo tęsknie. Ona bez namysłu, pobiegła do pokoju i przyniosła mi jedną z czekolad jakie dostała na urodziny. Truskawkową. Dając mi ją. Weź sobie. Mówiła z wielkim przekonaniem do magicznej mocy czekolady, w sprawach zabijania wszelkiego smutku. Weź sobie, naprawdę. Chcę Ci ją dac. Usilnie odmawiałam, znając dziecięce zamiłowanie do słodkiego samku. Weź sobie, proszę. Powiedziałam dobrze. Uśmiech jaki wtedy pojawił się na jej twarzy. Tak uroczy, szczery i wyjątkowy. Chcę zapamiętac tą chwilę do końca życia.
sobota, 26 lutego 2011
Jeśli.
Jeśli to prawda. I im więcej mam na głowie, tym wiecej czasu znajdę na zrobinie tego wszytkiego to...
To planuję jeszcze w tym czasie odpocząc.
SDM głośno umila mi czas. Staram się nie zamykac oczu, aby nie porwał mnie wir poezji. Trzymam się trześwości z całych sił z lampką wina na stoliku obok łóżka. Wypełaniam obiecaną pomoc. Obiecałam w końcu. Ksiązki do pracy licencjackiej czekają na mnie cicho. Krzyczy tylko czas dzielący mnie od terminu oddania pracy. Uciekający wciąż. Jutro kolejny raz pokonam tę drogę, którą tyle razy ostatnio przebyłam tonąc we własnych myślach. I czeka mnie tam kolejny egzamin, na który ... przecież muszę znaleźc czas. Aby się nauczyc. Hania ma kończy dziś kolejny rok swojego życia. I nic piękniejszego. Moje szczęście o kasztanowych włosach. Brakuje mi wciąż rozmów z Tobą. Ciebie mi brakuje. Dorotka wyjechał zaledwie wczoraj a mi już brakuje braku miejsca w naszym pokoju.
I jeszcze ...
I jeszcze ...
To planuję jeszcze w tym czasie odpocząc.
SDM głośno umila mi czas. Staram się nie zamykac oczu, aby nie porwał mnie wir poezji. Trzymam się trześwości z całych sił z lampką wina na stoliku obok łóżka. Wypełaniam obiecaną pomoc. Obiecałam w końcu. Ksiązki do pracy licencjackiej czekają na mnie cicho. Krzyczy tylko czas dzielący mnie od terminu oddania pracy. Uciekający wciąż. Jutro kolejny raz pokonam tę drogę, którą tyle razy ostatnio przebyłam tonąc we własnych myślach. I czeka mnie tam kolejny egzamin, na który ... przecież muszę znaleźc czas. Aby się nauczyc. Hania ma kończy dziś kolejny rok swojego życia. I nic piękniejszego. Moje szczęście o kasztanowych włosach. Brakuje mi wciąż rozmów z Tobą. Ciebie mi brakuje. Dorotka wyjechał zaledwie wczoraj a mi już brakuje braku miejsca w naszym pokoju.
I jeszcze ...
I jeszcze ...
czwartek, 24 lutego 2011
Sukienka
Idąc pewnego dnia ulicami wielkiego miasta spotkałam piękną kobietę. Swym blaskiem zachwyciła mnie już z daleka. Szła pięknie, błyszcząc, rozpromieniona. Jej sukienka w każdym kawałku mieniła się w słońcu zwieńczającym tego dnia niebo. Taka lekka, dostojna, ekskluzywna. Choć minęła mnie w odległości, z której z łatwością mogłam poczuć jej perfumy, była całkiem niedostępna. Schowana za przezroczystą barierą innego świata, w którym wieczorami pija nad rzeką najdroższe alkohole.
środa, 23 lutego 2011
I pomógł nam się spotkać...
Szliśmy do siebie ty i ja
A drogi nasze wciąż mroczne były
Lecz znalazł się ktoś
I pomógł nam się spotkać
Wśród zielonej naszej równiny
Wyszliśmy piękni dla siebie
I tacy zadziwieni
Nasze serca gorące
Bić równo zaczęły
Jakby same tylko były na Ziemi
A przecież mogłem być
Przed twoją erą
A przecież mogłaś być
Przed moją erą
Zbiegliśmy razem ty i ja
Z gór ośnieżonych w ciepłą dolinę
Kto tak dobry był
I pomógł nam się spotkać
W tej oszalałej gęstwinie
Wyszliśmy nadzy dla siebie
Z nocy na światło dzienne
Nasze zegarki ślepe
Chodzić nagle zaczęły
O jednej i tej samej godzinie
A przecież mogłem być
Przed twoją erą
A przecież mogłaś być
Przed moją erą
A drogi nasze wciąż mroczne były
Lecz znalazł się ktoś
I pomógł nam się spotkać
Wśród zielonej naszej równiny
Wyszliśmy piękni dla siebie
I tacy zadziwieni
Nasze serca gorące
Bić równo zaczęły
Jakby same tylko były na Ziemi
A przecież mogłem być
Przed twoją erą
A przecież mogłaś być
Przed moją erą
Zbiegliśmy razem ty i ja
Z gór ośnieżonych w ciepłą dolinę
Kto tak dobry był
I pomógł nam się spotkać
W tej oszalałej gęstwinie
Wyszliśmy nadzy dla siebie
Z nocy na światło dzienne
Nasze zegarki ślepe
Chodzić nagle zaczęły
O jednej i tej samej godzinie
A przecież mogłem być
Przed twoją erą
A przecież mogłaś być
Przed moją erą
poniedziałek, 21 lutego 2011
Rozmowa z Hanią.
ja- chodź Haniu zjemy obiad.
ona- ja nie jem obiadu.
ja- dlaczego?
ona- bo ja tego nie lubie.
ja- to co będziesz jadła?
ona- to co lubie.
ja- a co lubisz?
ona- to czego nie ma.
ona- ja nie jem obiadu.
ja- dlaczego?
ona- bo ja tego nie lubie.
ja- to co będziesz jadła?
ona- to co lubie.
ja- a co lubisz?
ona- to czego nie ma.
niedziela, 6 lutego 2011
Czy wystarczy mi wtedy odwagi?
"Z każdym nowym dniem chciałbym stawac się lepszy.
Wobec lęku i przemocy, wrogości.
Chleb podany jednemu z braci Twoich najmniejszych, właśnie nasze rozjaśnia ciemności..."
Czy wystarczy mi wody kiedy będziesz spragniony?
Wobec lęku i przemocy, wrogości.
Chleb podany jednemu z braci Twoich najmniejszych, właśnie nasze rozjaśnia ciemności..."
Czy wystarczy mi wody kiedy będziesz spragniony?
czwartek, 3 lutego 2011
Ciężar odpowiedzialności związanej z moim zawodem działa na mnie o wiele bardziej mobilizująco niż czas, który wciąż ucieka. Nie zmienia to jednak faktu iż czas, który dzieli mnie do kolejnego egzaminu skraca się z każdą chwilą, a ciężar skłania do raczej dokładnego niż szybkiego przyswajania tej wiedzy niepojętej.
"Nie zostanę tutaj sam."
"Takie samo słońce wszystkich nas co rano budzi
Pod jednym zasypiamy niebem
Ten sam Bóg osłania nas i chroni tamtych ludzi..."
http://slodkacytryna.wrzuta.pl/audio/7p7YkLo1vNk/tomek_makowiecki_-_takie_samo_niebo
Pod jednym zasypiamy niebem
Ten sam Bóg osłania nas i chroni tamtych ludzi..."
http://slodkacytryna.wrzuta.pl/audio/7p7YkLo1vNk/tomek_makowiecki_-_takie_samo_niebo
środa, 2 lutego 2011
wtorek, 1 lutego 2011
Rozmowy w tramwaju.
Tramwaj. Miejsce, w którym jednym oddechem dzielą się tłumy. W którym źle jest gdy siedzisz. Bo zajmujesz miejsce. Gdy stoisz, źle. Bo zajmujesz miejsce. Rozmowy wszystkich zmierzających pozornie w tym samym kierunku przenikają się nawzajem tworząc niesamowite historie. I tak już wiele razy chcąc, nie chcąc dzieliłam się z kimś jego radościami, wysłuchiwałam problemów, byłam świadkiem kłótni. Niechcący. Słuchając malował się dla mnie pewien obraz życia ludzi z tłumu. Niechcący. A dziś. Dzisiejsza historia uderzyła mnie szczególnie. Przebijając się przez rozmowy tłumów swoją doniosłością, odrażała wszytkich siedzących dookoła. A ja. Na szczęście wysiadając z tramwaju wraz z przyjściem mojego własnego oddechu- rozmowy ucichły.
Subskrybuj:
Posty (Atom)