czwartek, 31 stycznia 2013

"Położna musi stale inwestować w swoją zdolność współczucia, otwartości i jasności wizji, ponieważ miłość, współczucie i perspektywa duchowa są najważniejszymi narzędziami w jej rzemiośle". Ina May Gaskin

środa, 30 stycznia 2013

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Dzwonię, tam gdzie miałam zadzwonić.

Rano. Budzik nie budzi, stukanie do drzwi też nie. Wstaję. Piję kawę. Dzwonię, tam gdzie miałam zadzwonić i dostaję odpowiedzi. Część z nich zadawala zupełnie, inna każe czekać wciąż, kolejna milczy głuchym sygnałem. Będę wytrwała. Cierpliwa. Dzielna. I uparta. Właśnie ku końcowi chyli się pięć lat mojej ciężkiej pracy. I choć zawód mój już do końca życia będzie wymagał ode mnie ciągłej nauki i zdobywania nieustannie aktualizowanej wiedzy medycznej, to jednak koniec studiów jest znaczący. Dlatego, że wymagał ode mnie życiowej decyzji te pięć lat temu. A może wymagał decyzji, że chcę wykonywać ten zawód, już o wiele wcześniej. A może przede wszystkim dlatego, że gdyby dziś ktoś ofiarował mi szansę ponownego wyboru, zdecydowałabym to samo. Dlatego, że studia, spakowały moje rzeczy i pchnęły życie do wyprowadzenia się z domu, do samodzielności, odpowiedzialności za samą siebie w obcym mieście. Dlatego, że od kilku lat setki nieprzespanych nocy, tysiące przepracowanych godzin i miliony spędzonych na uczelni. To wszystko ma wielkie znaczenie. Życiowe, niezmierzone, dlatego też koniec studiów wydaje się być tak istotny. 
Dlatego wstaję, piję kawę, dzwonie tam gdzie miałam dzwonić...

niedziela, 27 stycznia 2013

Początki

Właśnie skończyłam czytać książkę "Początki" Annie Murphy Paul. Czytałam ją dość długo, więc wraz z końcem przyszła pewna satysfakcja. Jej treść opowiada o tym jak dziewięć miesięcy w łonie matki wpływa na resztę naszego życia. Jest o tyle ciekawa i myślę, wartościowa, że pisze ją kobieta, która właśnie dowiedziała się o tym, że jest w ciąży, i podczas kolejnych miesięcy prześledza działanie dość licznej grupy czynników, jakie mogą mieć wpływ na dziecko od samego poczęcia. Jej rosnący wraz z numeracją stron, brzuch dodaje tej książce autentyczności. Każde zawarte w niej zdanie przywoływało w mojej pamięci treści wykładów, czytanych niegdyś artykułów, czy zasłyszanych podczas konferencji medycznych informacji. Każde zawarte w niej zdanie pobudzało do refleksji. Udowadniało, ze życie zaczyna się na długo przed porodem. 

sobota, 26 stycznia 2013

Idę dziś do Teatru.

Idę dziś do Teatru. Pewien portal internetowy, dzięki pośrednictwu, wybłagał mi niską cenę biletu. Tak rzadko udaje mi się widzieć sztukę odgrywaną na żywo. Odwrotnie proporcjonalnie do chęci obejrzenia.  Zatem wyjątkowy wieczór czeka mnie 26. stycznia. Ubiorę sukienkę, na ramie zawieszę torebkę. I tym samym znów wykorzystam limit przerw na dzisiejszy dzień.

czwartek, 24 stycznia 2013

Myślę o tym, jak J. kiedyś napisała obrazkiem, że " nie jesteś drzewem..." I dziękuję za to, bo to pozwala mi nie tylko zmienić miejsce bycia, ale i na spędzenie nocy na czytaniu i pisaniu, zamiast snu, który tej porze został przypisany. 
Dziś skończył się kurs Alpha. Wyjątkowy dzień. Rok temu tez skończył się on dla mnie, a jednak całkiem odmiennie. Byłam kimś innym, i inne rzeczy we mnie zmienił. Postawił mnie przed wielkimi wyzwaniami, napełniając wcześniej siłą ku nim potrzebną. Co dał mi w tym roku? Co pokazał? Może za rok, tak jak dziś, rok po mym kursie, będę mogła to opisać. Teraz jedynie wiem, że wiele dla mnie znaczyła możliwość przygotowywania kolacji, co tydzień, przez te dwanaście tygodni. Wiem, że była to wdzięczność. Oznaka wdzięczności. To ja dawałam swój czas i zaangażowanie. A jednak mimo to zadziwiająco czuje się obdarowana. Znów kończę go z pewną siłą. Ku czemu tym razem potrzebną...?

Kryształowe drzewa

Piszę to rano. Stukanie w klawiaturę rozdziera ciszę panującą w mieszkaniu. Piszę to by wyrwać się z bezruchu, z kawą utkwioną w dłoniach i myślami zupełnie poza kuchnią. Poranna cisza mnie uspokaja. Daje nadzieję, że zdążę, że jeszcze wiele czasu. Niesiona tą nadzieją zmierzam ku wieczorowi. Ostatnimi czasy pogoda przyzdobiła świat kryształem. Kryształowe drzewa. Podziwiam ten cud idąc na przystanek. Każda najmniejsza gałązka, powleczona szklanym, kruchym lodem. Jakby w swej kruchości i przemijalności miał uchronić ją na zawsze, jednocześnie pozwalając jej pięknieć, dzięki swej przezroczystości. 
Dni mijają. Powoli, bez zbędnego pośpiechu. Jakiś pokój zapanował, miejmy nadzieję, że dobry. Rano budzi mnie M. Jemy razem śniadanie, pijemy kawę i każdy udaje się do swojego pokoju by oddać się wiernie nauce. Nie przesadnie, ale warto. Nauka na kolejnych latach studiów przybiera coraz to nowe odsłony. Teraz czasem wydaje mi się, że mam już zbyt wiele lat, by mnie oceniano. Że skala zamykająca się w sześciu cyfrach jest zbyt uboga, by nie krzywdzić w swej ocenie. Wydaje mi się, że uczę się z poczucia odpowiedzialności za ludzkie życie, i nikt nie musi stawać na przeciwko mnie i skazywać mnie za to na jakąś ocenę. Wydaje mi się, że zanim skarze, mógłby zrobić dużo więcej. I przyniosło by to dużo więcej. Taki los studenta. Mimo to doceniam czas studiów i dziękuję za każdy dzień, danej mi możliwości studiowania. 
Były u nas dziewczyny. Piłyśmy wino, rozmawiałyśmy do późna w nocy. Spałyśmy obok siebie zamknięte w swej młodości. Czasem myślę, jak ta przyjaźń będzie się rozwijać. Jak bardzo odległość kiedyś zmieni naszą niezwykłą bliskość dziś. 

niedziela, 13 stycznia 2013

Jest.

Jest pięknie. Nie łatwo. Bo skąd. Ale pięknie. Najtrudniej jest wszystko sobie poukładać. Wszystko po kolei. Bo co jest pierwsze, a co bardziej drugie, co trzecie bardziej od pierwszego. Nie wiem i nie wie nikt. Pokój jest ważny. I prawda. I miłość. I ... i wtedy wszystko samo przybiera swą właściwą kolejność.
Czas jest teraz wymagający. Z jednej strony brak zajęć daje przestrzeń do tworzenia i kształcenia. Z drugiej jednak ta nadmierna swoboda odbiera mi mobilizację i jakąkolwiek samodyscyplinę. Budzik zamiast konsekwentnie stawiać mnie na nogi, cichnie i przytula się udając, że wcale nie chciał zakłócać mojego snu. Później wszystko inne zdaje się bardziej pasować niż nauka, pisanie pracy. Wyjście do muzeum, taniec, wspólny obiad, rozmowa, list. Czasem zastanawiam się czy kiedykolwiek nadejdzie dzień, w którym będę umiała sobie to wszystko poukładać mając niezachwianą pewność, że tak a nie inaczej, i pokój w sercu. Pewnie nigdy. Bo człowiek nie jest doskonały, a te niedogodności nękające serce są wpisane w ludzką egzystencję. Pozostaje żyć.

sobota, 12 stycznia 2013

piątek, 11 stycznia 2013

Czas pozorny

Czas wolny daje mylne pozory wolności. A przecież jest inaczej. Obowiązki pilne, zaprzątają mi głowę. A jednak budzik dzwoniący jest mi obojętny. Późna wieczorowa pora wcale nie skłania do zapadania w kojący sen. Może dlatego, że wcale nie daje ukojenia. Porządki w pokoju miały być pierwszym krokiem i objawem jednocześnie mej mobilizacji. Wszystko wskazuje na to, że kolej na kolejny krok. Sesja, która miała być tylko ostatnim symbolicznym bojem w warunkach zimowych, powoli ukazuje swą przerażającą siłę i odbiera chęć do życia przynajmniej do połowy lutego. I jeszcze niesprzyjające warunki otoczenia, i groźby od wroga nie zasługującego na to by czuć przed nim trwogę. Nie pozostaje nic innego jak tylko zebrać swe wojska, uzbroić w odwagę, odziać w mobilizację, okopać książkami i gotować się do walki. Poza tym wszystkie inne wymiary życia, zdają się przenikać wzajemnie wykłócając o ważność. Nie spieram się z nimi pozwalając sercu na wybór. Bo cóż ważniejsze może być niedzielne wyjście do muzeum czy rozdział w książce?

czwartek, 3 stycznia 2013

Najchętniej miałabym już to wszystko za sobą, jednocześnie ciągnąc to w nieskończoność.