poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Może to dziwne, ale jestem spokojna. Nie boję się, że nie zdążę, że za dużo, że zbyt mało. Czuję jakieś nieopisane podekscytowanie, które raczej mobilizuje niż zatrzymuje w bezradnym bezruchu. Może to dlatego, że zobaczyłam sprawy ważniejsze, że spędziłam trzy dni w niebie. Może to wiosna za oknem. Może uczucie szczęścia nie wiadomo skąd. Dużo pracy przede mną. Wiele godzin spędzonych przed komputerem.  Wiele do napisania i do opracowania. W celach wyższych. Niech tak będzie. Niech służy. 

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rajd Wydziału Nauk o Zdrowiu

Ciężko mi z zachwytu ująć to w słowa w obawie, że umniejszę wspaniałości wydarzenia. 
Oto odbył się pierwszy w historii rajd mojego wydziału. Wyposażona w koszulkę i scyzoryk oraz niezastąpione towarzystwo ruszyłam na szlak. K. jestem z Ciebie taka dumna. Prawie wszystko, co na sobie czy przy sobie miałam, było od kogoś pożyczone, przez kogoś ofiarowane, przywiezione, czyjeś. Na szczęście jednego człowieka, składa się praca wielu ludzi. Otóż trzy dni w elitarnym towarzystwie, w górach mających urok, jak żadne inne miejsce na tej ziemi. Bieszczady. Mała i Wielka Rafka. Śnieg po pas, zjeżdżanie z góry. Tarnica. A na niej sen i przebudzenie rodem z horroru lub innego filmu grozy. Połonina Wetlińska i mury runą, runą mury... Żartowałam. A wieczorem piliśmy wznosząc toast. Za co. Za pokonywanie swoich słabości. Zauważony związek chodzenia po górach, zdobywania szczytów, z porodem niezmiernie pomógł nam w zrozumieniu rzeczy niezrozumiałych. Trud jest wart, oceniamy po wejściu na szczyt, nie ma powrotu, wysiłek fizyczny i cierpienie w celach wyższych, a w przypadku Tarnicy najwyższych. Co by obecność położnictwa nie zakończyła się na tych skojarzeniach, wieczorem przy dźwiękach akordeonu dopasowałyśmy słowa śpiewając jedną ze zwrotek znanej piosenki. Akordeon i akordeonista warty zakochania, dotrzymywał nam towarzystwa, a my nie daliśmy mu ani przez chwilę zastanowić się: po co w ogóle z nami pojechał. A jak się ma do tego praca magisterska, którą przez te trzy dni powinnam dzielnie pisać? Ona tak jak te góry nieugięta stoi biernie i czeka, aż ja ją zdobędę, w bólach i cierpieniach, z niezwykłym wysiłkiem, po to by na szczycie powiedzieć - warto było. Ona jak te góry stoi chcąc zrobić wrażenie nie do zdobycia, dopóki się jej nie zdobędzie. 

niedziela, 14 kwietnia 2013

To nie jest takie proste.
Nie może być proste.
Gdyby było, straciłoby na znaczeniu.
A przecież to jest niezwykle ważne.

piątek, 12 kwietnia 2013

http://www.youtube.com/watch?v=A93Uk9yjzhY

"[...] daj mi kogoś, kto nie zmąci wody w mym stawie.
Kogoś, kto nie pryśnie jak zły sen, 
gdy ryb w mym stawie zabraknie.
[...]daj mi kogoś, kto nie zerwie róż w mym ogrodzie.
[...]
i ucieknie za morze."

Wiara w siebie.

Potrzebuję jej w ogromnym stopniu. Muszę zrobić wszystko, aby zrobić wszystko. Wiosna nie może się urodzić, ale to nic, przyjdzie czas. Wszedłem w siebie w sensie ewangelicznym, i pogodziłem, z Bogiem, z ludźmi, z samym sobą. Pisarstwo powinno być pocieszeniem jak religia. Pisanie pracy magisterskiej też. Pisanie pracy magisterskiej też? Do Boga podchodzę zdecydowanie chętniej. Materiały się piętrzą, zajmują miejsce na półce, i w komputerze. A ja wolę jechać w Bieszczady. Porozmawiać z człowiekiem. Przekonać się do czegoś. Wypić kawę. Iść na spacer. Wolę. A może odnajdę w tym przyjemność? Położnictwo tak. Ale pogrążanie się w szklanym ekranie, okopywanie książkami, kserówkami, statystyką i wykresami. Teraz muszę uznać za normalne, to co mnie dziś zastaje, to co zastanie mnie jutro i co w kolejnych dniach. Powinnam uznać i żyć. Wykorzystać każdą chwilę. Wykorzystam. 

środa, 10 kwietnia 2013

Kraków

Spotkałam się dziś z mamą. W Krakowie. Mieście, do którego wyprowadziłam się od niej cztery i pół roku temu. Spacerowałyśmy po starej jego części podziwiając i zachwycając się niezwykłością tego miasta. Mieć mamę tak blisko. Czekam na chwilę, kiedy wszystkich będę tu miała. 
Tymczasem zmęczenie kołysze mnie do snu. 

środa, 3 kwietnia 2013

Ukazane na zajęciach


Kobieta ma tyle siły, 
że zadziwia mężczyzn. 
Dźwiga ciężary losu, 
rozwiązuje problemy, 
jest pełna miłości, 
radości i mądrości. 
Uśmiecha się, gdy chce krzyczeć,
śpiewa, gdy chce się jej płakać,
płacze, gdy się cieszy 
i śmieje się, gdy się boi. 
Jej miłość jest potężna. 
Jedyna niesłuszna w Niej rzecz to to, że często zapomina ile jest warta.

Czyste serce

Za oknem wieczór.
Dobrze mi tu.
Pewna tęsknota, niewątpliwie pcha życie do przodu.
Cisza i spokój. Tak inne od całego życia wypełnionego ludźmi, otwierają przestrzeń do wypełnienia jej sobą samą.
Życie dobrze jest zacząć od poukładania sobie tego co już się posiada. Warto jest też nie odkładać niczego na później, bo przyszłość okazuje się pełna niedokończonych spraw, nieprzeczytanych książek, niespotkanych ludzi.
Można spojrzeć w tył i podziękować, Można w przód i poprosić. Można być teraz i żyć.
Żyć z tym za co dziękuję i bez tego o co proszę.
Najpiękniej.
Czyste serce przywraca wzrok, oczyszcza oczy. Powtarzam. Czyste serce.
Kalendarz wybija dzień dzisiejszy.
I złudnie, przeciwnie niż w rzeczywistości, nie ma już w nim dnia wczorajszego, za to obiecuje dziesiątki przyszłych dni. A przecież jest inaczej. To co było jest pewne, w przyszłości można jedynie pokładać nadzieję.
Przestałam rozmawiać.
Czas wrócić do rozmów.


wtorek, 2 kwietnia 2013

Stalowa - Kraków

Jestem w Krakowie. Podróże bywają najgorsze. Wróciłam właśnie z domu, z mojego bezpiecznego domu. Do pustego mieszkania. Do mojego krakowskiego życia. Wczoraj wieczorem razem z czwórką mojego rodzeństwa i rodzicami byliśmy na koncercie charytatywnym, na którym żeglarze śpiewali szanty. Piękny wieczór, pełen wspomnień, a przede wszystkim wspaniałość jego zawierała się w tej siedmioosobowej załodze. Kocham ich wszystkich. Teraz Kraków. Pusty i cichy. Głośniki starają się zastąpić gwar wciąż pełnego ludzi domu. Nic z tego. Tam zostaje urok tamtego miejsca. Tu cisza i zamknięte drzwi, rzeczy które wcześniej nawet nie przeszły mi przez myśl. Ogranicza mnie wszystko. Niebycie ze wszystkimi naraz. Niebycie wszędzie naraz. A przecież tak nie chcę omijać czasu kiedy H. rośnie. A przecież chcę skończyć studia. I jak tu żyć.