poniedziałek, 27 maja 2013

A może On po prostu wie, że moje serce nigdy by już tego nie wytrzymało. Może On od zawsze wysłuchuje mych modlitw.

czwartek, 23 maja 2013

poniedziałek, 20 maja 2013

niedziela, 19 maja 2013

sobota, 18 maja 2013

czwartek, 16 maja 2013

Powoli zaczynam uczyć się żyć w rzeczywistości w jakiej zostałam postawiona. Nie rozumiem, i nie zrozumiem tego wszystkiego. Mogę się winić w miejscu, gdzie nie ma mojej winy, albo czuć się niewinna za to co złego zrobiłam. Nie wiem nic. Mogę pozwolić sercu bić szybciej, lub zagłuszyć to bicie piciem kawy. Świat wypadł mi z moich rąk. Jakoś tak, nie jest mi nawet żal. Chciałabym umrzeć z miłości. Więc umieram. Miłuję i umieram. Czy Ty wiesz jak chciałbyś żyć? Bo ja też, chyba tak... Ufam, że tak właśnie ma być. Ufam, że to jest moje życie, podczas gdy moje myśli nie są Jego myślami. Nie wiem dokąd iść. Nie widzę nic. Nie widzę przepaści. Nie widzę kładki na drugą stronę. A to wszystko przecież nie wyklucza bezpiecznej ścieżki przez uroczą dolinę. Pozostaje tylko zaufanie. I ta miłość. I bicie serca. I bycie. I oddanie. Zaufanie. Głęboki oddech, może on ma moc zbawienną. On ma moc zbawienną. Chciałabym umrzeć z miłości. Dlaczego umieranie nie jest tak oczywiste? I proste? I wciąż woła o życie? Zapominając o życiu w wieczności. Trzeba uważać na siebie, krocząc wśród ludzkiej niedoskonałości. Trzeba być ostrożnym i jednocześnie wyzbyć się tej ostrożności tworzącej bariery nie do pokonania. Zamiast pytać jak żyć. Żyć. A jeśli przez myśl przejdzie mi kiedyś ...
Zapomnij, że jesteś gdy mówisz, że kochasz. Zapomnij, że jesteś gdy [...] kochasz. 
Piszę, bo obiecałam sobie chwilę przerwy. Mało sypiam ostatnio. Mało wszystkiego oprócz życia, w mym życiu. Praca magisterska, która miała być napisana do końca kwietnia, nie zostanie pewnie złożona na rękach promotora do końca maja. Nie dobrze. Nie, dobrze. Ani jedna z chwil, nie spędzonych nad jej pisaniem, nie została zmarnowana. Nie chcę z niczego rezygnować, nie żałuję, a wręcz przeciwnie, zawdzięczam me życie. Nie mniej jednak folder o nazwie 'praca magisterska' nie jest moją chlubą. No cóż. Studia dobiegają końca. Wciąż, z powodu natłoku spraw, jest to dla mnie dość abstrakcyjna rzeczywistość. Rzeczywistość ta znajduje się w przyszłości nie należącej do mnie. Czekam na jutro.

poniedziałek, 6 maja 2013

Praca magisterska.

Podróż na wschód przeplata się z podróżowaniem na zachód, po to by znów móc podróżować w stronę wschodzącego słońca. 
Wróciłam do Krakowa, by móc oddać się pisaniu pracy magisterskiej. By zagłębić się w tajniki Excela, tworzyć tabelki i przeskakiwać okienka do rytmu soundtrack'ów z Amielii czy Foresta Gumpa. Całe dnie spędzone w okopach zrobionych z ankiet, przed szklanym ekranem i w towarzystwie 0-1 systemu. Taki czas. Zostało mi mało czasu, a zbyt wiele pracy. Ale spokój i opanowanie opanowały me serce. Niech tak zostanie. Kawa w filiżance, otwarte okno, wiosna zaraz za nim, muzyka w tle. I tak kolejne kobiety zajmują swe miejsca w bazie danych stając się numerami. Niesamowicie mi to przeszkadza. Ta cała statystyka, uogólnianie, unumerowanie. Czytając te ankiety, widząc zależności, ból i emocje podczas wypowiedzi na tematy poruszone w ankiecie, mam ochotę z każdą z tych kobiet porozmawiać. Mam ochotę poprosić je by na kartach mojej pracy magisterskiej, każda z nich z osobna opowiedziała swoją historię. I chcę, aby każda z tych historii była indywidualnie rozpatrzona, przeanalizowana. Wnioski też powinny być indywidualne. To jest to co ja czuję, i czego ja chcę. Wymagania jednak każą zamienić osoby w cyfry, ich wypowiedzi w zero albo jeden, wyniki zebrać w słupki, a wnioski sformułować w kilku zdaniach. 

czwartek, 2 maja 2013

Dom.

Jestem w domu. W moim mieście, w którym przyszłam na świat. Jest już późno, a ja jestem skrajnie zmęczona chodzeniem na obcasach przez cały dzień. Ale nic lepszego niż herbata zrobiona przez tatę.