środa, 25 września 2013

Jeśli miałabym powiedzieć cokolwiek o tym, co teraz się dzieje powiedziałabym, że wyjeżdżam. Napisałabym tu, że do tego wyjazdu czekałam by rozpocząć nowe życie. Życie, które nigdy nie będzie nowe, zawsze będzie takie samo i to samo, moje w otoczeniu otoczenia. Ale wyjadę bo mimo, że nie da mi to możliwości rozpoczęcia życia od nowa, to da mi tę szansę by wrócić. Wyjadę by wrócić. 

piątek, 20 września 2013

Szczęście

Za trzydzieści groszy kupiłam jedną z 53 części sagi "Akuszerka" i niedługo po tym do drzwi zapukał kurier z całą paczką zawierającą prześliczne, niczym nowe, choć kupione jako przeczytane, 53 tomy układające się w jedną opowieść o norweskiej akuszerce z lat '30. 

Martwiłam się, a może raczej powinnam się martwić, a ja jedynie troszczyłam się o mój kredyt. O start w nowe życie. Robiłam wszystko by się z tym uporać jak najlepiej potrafiłam. I znów powiedział mi: " A może On będzie chciał dać Ci niespodziewanie ... i da Ci. Nie martw się o to. To nie jest złe, ale On może mieć na to inny plan niż Ty." I ma. Dostałam propozycję kolejnej pracy, tak po prostu wymarzoną okazję w prześlicznej scenerii. Piękne plany masz wobec mnie. Podoba mi się to.

Chciałam mieć wszystko. Wszystko naraz. Można mieć wszystko, ale nie wszystko przynosi korzyść. Rozchorowałam się. Pozostało mi łóżko i herbatka z miodem. 

Dylematy dotyczące miejsca zamieszkania po studiach targały mną niejednokrotnie doprowadzając do łez. Siedziałam z A., która z dzieckiem pod sercem i z mężem u boku, tłumaczyła mi spokojnie na schodach naszej klatki schodowej zawiłości życia. Płakałam, bo był to dla mnie dylemat bez jasnego rozwiązania. I wszyscy ze mną rozmawiali, każdy mówił co innego. Kraków, jasne, że Kraków, zostań w Krakowie. Rzeszów, nigdy nie Kraków, Rzeszów jest piękny i odnajdziesz tam spokój. A może zostaniesz z nami, w domu, nie chciałabyś poszukać pracy w Stalowej Woli? Płakałam. Nocami zastanawiałam się, gdzie moje miejsce. Co powinno się mieć najpierw pracę czy wymarzone miejsce życia? I słyszałam składaj CV w całej Polsce, Gdańsk, Zakopane, Stalowa Wola. Tam gdzie dostaniesz prace tam mieszkaj. Wybrałaś miejsce zamieszkania i trzymasz się wyboru - pięknie, podoba mi się to, na pewno znajdziesz pracę. Płakałam więc. 
Przyszedł odpowiedni czas.Otarłam łzy po roku dylematów. Porozmawiałam z ważna dla mnie osobą, autorytetem, kimś komu na mnie zależało, kto dba o mnie. Usłyszałam piękne słowa, które zostały we mnie głęboko i wciąż pracują w moim sercu i myślach. Miałam czas na przemyślenie, ale czas dojazdu z uczelni do mieszkania tramwajem wystarczył by wiedzieć. I wiem. Zdecydowałam. Śmiejąc się, ze wszystkie znaki na niebie i ziemi na to wskazują, łącznie z pomnikiem, chlubą tego miasta, bym właśnie tam była położną. Nagle wszystko przemawiało za tym, w tak jasny i oczywisty sposób. 

Dużo szczęścia mnie spotyka. To tylko kilka przykładów. 

wtorek, 17 września 2013

Dużo się dzieje, jestem szczęśliwa. Czas nie będący już studiami, a jeszcze pracą wciąż trzyma mnie w swoich objęciach, jednak coraz wyraźniej dostrzegam, to iż w takim stanie na długo pozostać nie mogę. Czuję chęć i pewną potrzebę samodzielności, odpowiedzialności za siebie, a może nie tylko. Obawiam się pójścia na przód, odkrywania nowego życia, wypływania na jego głębię. Obawę tą staram się zamienić w ekscytację z powodu wyzwania. Bo wyzwaniem okazać się może każdy dzień życia. Jak na razie pozostaję w domu. Sprawy konieczne związane z zakończeniem etapu zwanego studiami i rozpoczęciem kolejnego znanego pod krótką nazwą praca, załatwiam na miarę swych możliwości. Jutro odbiorę prawo wykonywania mojego zawodu. Niedługo stworzę moje CV i poszukam w googlach miejsc pracy dla położnych. Dziś byłam w banku i odbyłam pełną nadziei rozmowę z Panią tam pracującą. Jej uśmiech i pytania dotyczące moich studiów dały mi wiele. Oby to podejście towarzyszyło mi niezmiennie gdy będę szukała pracy, oby było obecne w moich myślach i sercu gdy ktoś mi jej odmówi, nie jeden raz. Ach. Im dłużej nie mieszkam w Krakowie tym ciężej mi go zostawić. Może nigdy nie będę musiała tego robić. Wciąż tam wracam, wciąż wysiadam i wsiadam na RDA, wciąż schodzę do tunelu i jeżdżę tramwajami, wciąż jadam w Koko, wciąż na rynku czuję się jak u siebie, a o każdej pełnej godzinie wyczekuję hejnalisty, który do mnie pomacha. Wciąż, przede wszystkim, nie czuję bym to miasto żegnała. Ludzie. Ludzi z tego miasta zbyt mocno mam osadzonych w moim sercu by zacząć zupełnie nowe życie w nowym miejscu. Myślę, że tak nie da się nigdy do końca, ze jeśli ktoś zaistniał w mym życiu w pewnym sensie je stworzył i już w nim pozostaje, do końca. Dlatego pewnie chcę tam wracać, bo skoro część mnie została w tym mieście, nie mogę siebie nigdy utracić, by pozostać sobą w pełni. 

wtorek, 10 września 2013

Pomiędzy

Wydarzyło się zbyt wiele, żeby wyciągnąć choć kilka podsumowujących myśli z całego cyklu wydarzeń. Ślub, poród, wyjazd na Mazury, załatwianie papierów związanych z prawem wykonywania zawodu, Rzeszów, Kraków przelotnie, rekolekcje gdzieś w Beskidzie Żywieckim, dom i wszyscy w tym domu, po raz pierwszy od kilku miesięcy. 
Mój czas pomiędzy wciąż się nie kończy. Wyjazd przekłada na coraz to późniejsze daty, co odwleka przeprowadzkę. Ale niesamowite pokłady ludzi i wydarzeń odnajduję w tym 'pomiędzy'. Wedle obietnicy. 
Powiedział mi:
- Czy Ty przypadkiem nie chcesz wszystkiego robić na 100%?
- Tak, chyba tak właśnie jest.
- A Ty jesteś tylko jednym 100%. I to jedno musisz rozłożyć na wszystko. A nawet więcej. Zaplanuj swój czas w 60%... no 70%. Resztę zostaw sobie na przejście pomiędzy jednym punktem a drugim, a zobaczysz ile niesamowitych rzeczy zrobisz podczas tego przejścia. Ile tam znajdziesz możliwości. 

To nie jest proste. Ale brzmi dobrze. Może dla mnie najlepiej.