sobota, 26 października 2013

Jasność

Wszystko się wyjaśniło. Wątpliwości się rozwiały. Dni, godziny, minuty wyczekiwania skróciły do zera. I poza kilkoma łzami, które popłynęły z moich oczu, poczułam spokój. Ulgę jaką dała mi wiedza, która nastąpiła po niewiedzy. Może nawet pewnego rodzaju radość z odzyskania na nowo tych minut, godzin, dni, które mogłabym stracić na wyczekiwanie. Straciłam coś czego nie ma. Wciąż mam to co najważniejsze. Mam w sobie miłość. 
Pustynia niech zostanie pustynią. Ciszą. 
A skoro ma być pustką niech będzie bez studiów, pracy, męża, narzeczonego, chłopaka, dzieci, wspólnoty... 
W pustce jest miejsce na wszystko, na to wszystko. Na więcej.

poniedziałek, 21 października 2013

nie jestem studentką
nie mam pracy
nie jestem dziewczyną, narzeczoną, żoną
nie mam dzieci
nie mam wspólnoty


kim więc jestem?

Powrót

Wróciłam do Krakowa. Na trzy dni. Ze sprecyzowaną godziną wyjazdu w kierunku Krakowa i bez biletu powrotnego. Tak bym mogła spokojnie spędzić czas w mieście moich studiów. Doceniłam małe miasta. Tłum ludzi, długie podróże tramwajami, towarzyszyły mi przez pięć lat. Czas na zmiany, który nadszedł oczekiwanie wraz z przeprowadzką do mniejszego miasta okazał się dobrym wyborem. Nie czułam się gościem, czułam się u siebie. Równie dobrze zamiast w niedziele wsiąść do pociągu, mogłabym w poniedziałek rano pójść na zajęcia. I nie dziwiłoby mnie to, a wręcz przeciwnie wydało by się naturalne. A może czeka mnie coś więcej? Może życie nie ma być dla mnie naturalną koleją rzeczy ale czymś zachwycającym? Wsiadłam więc do pociągu by przebyć podróż na wschód. Tym razem bardziej południowy niż poprzednio. Nie wróciłam do domu rodziców, do miasta dzieciństwa, ale nie było mi z tego powodu przykro. Stalowa Wola pozostanie moim miastem, dom domem. Wysiadłam więc na stacji Rzeszów główny nie czując zmęczenia towarzyszącego zazwyczaj podróży. Przejazd pociągiem okazał się przyjemny ze względu na komfort, możliwość czytania oraz jeszcze studencką cenę biletu. Wysiadłam więc szczęśliwa z pełnym pokojem w sercu i radością, że mogę iść do mieszkania znajdującego się przy ulicy tego właśnie miasta. Rzeszów. Sprawia mi przyjemność spacerowanie po tym mieście, gdzieś w sercu Podkarpacia. Czasem przez myśl przechodzi mi, że to miasto docelowe, do końca życia. Czasem myślę o tym jak bardzo jest dla mnie nowe. 

Dziś od rana złożyłam CV do każdego ze szpitali, w których mogę pracować. W każdym z nich przyjęto moje dokumenty - otóż mam do tego prawo, ale równie konsekwentnie odebrano mi wszelkie nadzieje. 
A ja jestem spokojna. Nigdy jeszcze nie byłam głodna i bez dachu nad głową, może stąd moja beztroska. Będę starała się nadal, oferując to co mam - całą siebie. 

poniedziałek, 14 października 2013

Siedem piosenek w polu - formidable

siedem piosenek w polu

Bóg wysłuchuje naszych próśb. Francja.

To było jak sen. I mam nadzieję, że jak sen to zapamiętam. Tak piękne, tak ulotne i tak krótkie. Jak ze snu. Niech wyda mi się snem, który istniał tylko dla mnie, który tak naprawdę nigdy nie istniał, który na zawsze pozostanie czymś co należało i jednocześnie nie należało do mnie. 

Francja. Czekałam na ten wyjazd. Miał zakończyć coś, coś rozpocząć. Nie myślałam, że sam w sobie wyjazd ten a raczej pobyt tam tak wiele będzie dla mnie znaczył. Znaczył i dał mi więcej niż się spodziewałam. Stał się nie tylko końcem i początkiem, ale skarbcem doświadczeń i uczuć, myśli i spostrzeżeń. 

Gdyby życie ludzkie miało kończyć się wraz z wyczerpaniem określonej liczby doświadczeń, moje życie skończyło by się wczoraj. 
Tak wiele się wydarzyło.

Chcę zapamiętać wszystko... ciężar pracy, smak posiłków, upojenie winem, uśmiech i śmiech, rozmowy w obcym języku, współpracę, wszystkie ciężkie wydarzenia, trudne, modlitwę wyśpiewaną gdzieś w drodze, przyjaźń i łzy, to co dobre było tam i to co wydawało się tak złe, to co miłe i co odpychało i przerażało, chcę zapamiętać każdego człowieka, każde słowo i spojrzenie, chcę zapamiętać spacery i szczegóły tamtej architektury.

Chcę zapamiętać to jak bardzo różniło się drugie miejsce, jak inaczej wyglądały winnice i bramy do nich prowadzące, jak wszystko było mi obce wśród tak gościnnych ludzi, jak wielka tęsknota przepełniała moje serce, zimne noce w namiocie i ciepło domu, pomoc osiemnastolatków i pracę po pracy, chcę zapamiętać walkę o każdy dzień i chęć powrotu do domu, chcę zapamiętać wdzięczność i to zaszczytne traktowanie.

W tak młodym wieku zrozumiałam, że pieniądze to nie wszystko, że istnieje o wiele więcej. 

Moje oczy widziały to co widziały oczy tak wielu osób, moje dłonie doświadczały pracy, wykonywanej przez tylu ludzi, jednak moje serce, ono czuło to czego nikt inny nie czuł. 

Wróciłam do domu, teraz muszę wrócić do siebie.

Dziękuję.