poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Życie

Życie jest drogą prowadzącą do śmierci. Śmierć jest bramą do życia. Święta mijają. Po raz pierwszy spędziłam je poza domem. Poza rodziną. Życzliwi ludzie nie pozwolili mi zostać samej. To piękne i dobre. Nic jednak nie zastąpi domu, własnego i jedynego, nic nie zastąpi rodziny, każdego z osobna w niej. Nikt. Nie byłam sama. Jak przystało na święta piekłam placki i robiłam sałatki, pracowałam w kuchni w fartuszku i choć nie była to moja kuchnia to pełna wdzięczności jestem za tę pomoc w niejednym tego słowa znaczeniu. Wiele czasu spędziłam w pracy. Tym oto charakteryzuje się życie dorosłe. Pracą w święta,w dzień i w nocy, 400 km od domu, gdy wszyscy inny gromadzą się w nim przy jednym stole. Dnie spędzałyśmy z A. w szpitalu, wieczory w kościele. Tak jak przystało na Święta przystroiłyśmy koszyczek, który jednak nie został uświęcony wodą, zjadłyśmy śniadanie wielkanocne. A. zabrała mnie do swojego rodzinnego domu, gdzie był stół i jej rodzina i gdzie mogliśmy razem przy nim usiąść. 

Są różne lata życia i jest różne przeżywanie świąt, są różne miasta i domy na świecie, są różne kościoły w których można się modlić, różne okoliczności jedzenia śniadania wielkanocnego, ale to co jest w tym wszystkim najważniejsze Bóg jest jeden, ponad tym wszystkim ten sam. 

1 komentarz: