poniedziałek, 30 czerwca 2014

Dom.

Przyjechałam na wschód. Do domu. Do mojego miasta. Spotkałam całą moją rodzinę, jednak siedzę teraz sama i oglądam mecz piłki nożnej. Nie jest łatwo zatrzymać wszystkich przy sobie. Nie zależnie od tego czy mieszka się na wschodzie czy na zachodzie Polski. Każdy z nas ma swoje życie i każdy tym swoim powinien żyć. I żyje. I dobrze. Jestem więc w domu. I kończę, bo za chwilkę rozpocznie się kolejna połowa meczu. 

wtorek, 10 czerwca 2014

Miłość, która trzyma mnie przy życiu.

"Dawniej niż pływają ryby w oceanie,
Wyżej niż wzniósł się kiedykolwiek jakiś ptak,
Dawniej niż gwiazdy migoczą na niebie
Ja kocham Ciebie
Bardziej strzeliście niż wzniosła katedra,
Prawdziwiej niż drzewo, które rośnie w lesie,
Głębiej niż ostęp starodawnej puszczy
Ja kocham Ciebie"
(D. Fogleberg)

piątek, 6 czerwca 2014

Dla wszystkich starczy miejsca pod wielkim dachem nieba.

Dziś po pracy wybrałam się z A. do kina. Było to jednak kino niezwykłe i to właśnie ten fakt przeważył. Kino pod gołym niebem. Pod gwiazdami. W Opolu jest wyspa. Bolko. Na wyspie jest park. W środku parku znajduje się staw. Nad stawem jest Laba. I to właśnie tam leżaki, lemoniada, lampiony i " rozłożę ekran i wyświetlę film". Zawsze marzyłam o takim kinie. Pod czystym letnim, a teraz wiosennym niebem. Obejrzałyśmy film dający do myślenia. Wracając przeszłyśmy obok Amfiteatru. W tych dniach odbywa się tu Festiwal Polskiej Piosenki. Muzyka zalewa całe miasto. Z Amfiteatru sączą się głosy młodych artystów. Na rynku rozpostarto wielki telebim dający możliwość oglądania i słuchania festiwalu wszystkim tym, dla których zabrakło miejsca przed sceną. Słuchałyśmy więc spacerując. Wiele ludzi wyszło na ulice jak gdyby było to ich własne podwórko. My też często całe centrum Opola nazywamy swym podwórkiem. Takie już to miasto jest, taki jego czar.

czwartek, 5 czerwca 2014

Moje serce już na zawsze zostało rozdarte na całą szerokość Polski.

Urodziłam się w Stalowej Woli. Tam jest mój dom. Tam są moi rodzice. Stamtąd wywodzi się moje rodzeństwo. Tam dorastałam i kształtowałam swe serce. Studiowałam w Krakowie. To miasto wybrałam, to ono wybrało mnie. Tam spędziłam pięć lat tego wyjątkowego czasu w życiu człowieka, jakim są studia. Most pomiędzy beztroską a dorosłością. Tam uczyłam się życia na własną rękę. Tam zdobyłam przyjaciół z lat studenckich. Swą pierwszą pracę znalazłam w Opolu. W mieście, które pierwszy raz zobaczyłam składając CV w jednym z szpitalnych pokoi. Opole było dla mnie zaskoczeniem, niespodziewanym wyborem z braku bliższych sercu. W pewnym sensie przymusem opłakanym łzami z powodu odległości między wschodem a zachodem. W tym mieście mam swój hotel. Mam ludzi, którzy mnie tu przyjęli jak swoją, mimo, iż wyraźnie stąd nie jestem. W tym mieście żyję i uczę się doceniania dnia dzisiejszego. 


Moje serce już na zawsze zostało rozdarte na całą szerokość Polski. 
Jest późno. Jutro idę do pracy. Właśnie powinnam spać. Nie mogę jednak. Kilka lat temu, kiedy byłam jeszcze dziewczynką kupiłam kartkę z cytatem A. Kamieńskiej "Czyste serce przywraca wzrok, oczyszcza oczy." Kiedy przeprowadziłam się do Opola, oprawiłam ją w białe ramki i postawiłam na stoliku, przy którym toczy się znaczna część mojego życia. By chłonąć je, by chłonąć te słowa, by żyć nimi, by mieć czyste serce, by wracać do czystości serca. Nie rozumiem wiec dzisiejszego dnia. Dzisiejszej rozmowy. Byłam zmęczona. Chciałam po prostu położyć się spać po ciężkiej nocy w szpitalu. Najważniejsze jest to by żyć ku wieczności, nie ważne jak wielu ludzi się z tym nie zgadza, lub w jaki sposób na to patrzy. Wróciłam więc do hotelu. Wieczorem zapaliłam świeczkę w świeczniku z parą ptaszków. Blask świec oświetlał białą ramkę. Ususzona lawenda leżała u jej stóp. Tory mojego myślenia starałam się nakierować na prostotę czystości. Otworzyłam książkę zatytułowaną: "Mundra" i czytałam ją aż do końca, stając się na nowo położną. 

środa, 4 czerwca 2014

Skończyłam kolejny rok życia. Po raz kolejny zostałam położną.

Wczoraj skończyłam kolejny rok życia. Urodziny są dniem wyjątkowym. Były. Z powodu miłości po pierwsze. Tyle miłości wokół, tyle ciepłych myśli, tyle słów, uśmiechów, tyle osób mnie wczoraj przytuliło do siebie, choćby żyły daleko. I kolor słońca w kocyku, i napis 'Opole' na torebce, bym poczuła się tu choć trochę jak u siebie, i zasuszona lawenda, i kwiat maku, ten najrzadszy, i wiadomości, telefony, wizyta w szpitalu by ucałować mnie osobiście w tym dniu koniecznie. I to, że znalazł się ktoś, kto koniecznie nie chciał dopuścić bym w tym dniu była sama. Kto czekał bym skończyła mój 12 godzinny dyżur w szpitalu, bym wróciła do hotelu i mogła wypić wino z okazji tego podwójnego święta. I tak zrobiłyśmy z Agą coś pysznego do jedzenia, zapaliłyśmy mnóstwo świeczek bez-zapachowych i siedziałyśmy aż po godziny dnia następnego rozmawiając. 
Urodziny to dzień, który weryfikuje to co za mną i otwiera coś co przede mną. 
Wczorajszy dzień okazał się dla mnie niezwykle ważnym. Wczoraj po raz pierwszy w mojej pracy już zawodowej przyjęłam na ten świat dziecko. Dziecko, które od tej pory będzie obchodziło ze mną urodziny. To było nieopisanie piękne uczucie. Pełne zachwytu wobec stworzenia, pełne szacunku wobec rodzicielstwa. Ojciec nowo narodzonego dziecka podszedł do mnie już po porodzie, przytulił mnie i złożył życzenia z okazji wspólnego naszego szczęścia. Czy to nie jest piękne? 
Wczorajszy dzień jednak nauczył mnie nie tylko radości wobec nowo narodzonego życia. Nauczył mnie pokory. A przynajmniej uchylił drzwi do prawdziwości mojej pracy jako położna.  

Przegląd

Długo nie miałam swobodnego dostępu do internetu, co sprawiło, że wiele myśli, które wydawały się pilne do zapisania, umknęło niepostrzeżenie. Zdarza się. Internet to nie wszystko. W czasie ostatnich dni wiele sytuacji miało miejsce.
Do Opola przyjechały dziewczyny z Krakowa by w tym pięknym, nowym dla wielu, mieście odbyć spotkanie Sekcji Kobiecej. Pierwszą myślą zalewającą me serce było to, iż znów Opole nie okazało się końcem świata, że znalazło się i to pięć kobiet w jednym czasie, które po prostu spakowały się i przyjechały by napić się wspólnie kawy na moim tarasie hotelowym. Otóż poczyniłam odpowiednie przygotowania, zdobyłam rzeczy niezbędne do ugoszczenia gości, których dotąd moje skromne mieszkanko nie posiadało i czekałam niecierpliwie na ich przyjazd. Spędziłyśmy razem dwa dni, w bogatym w sześć różnobarwnych postaci towarzystwie. Spacerowałyśmy po Opolu poznając jego najskrytsze zakamarki. Obejrzałyśmy pokaz tańczącej fontanny o zmroku, mocząc stópki i płytkich wodach stawu. Jadłyśmy wspólne posiłki. Urządziłyśmy sobie piknik na wyspie Bolko. Taki piknik z prawdziwego zdarzenia. Z kocykiem. Z koszykiem. No dobrze koszyk nie był klasyczny. Z przekąskami. Rozmawiałyśmy, dzieliłyśmy się życiem i swoją obecnością. Czy jest coś cenniejszego niż drugi człowiek? W czasie tego pobytu wciąż trwało nieprzerwanie misternie przygotowane spotkanie niosące ze sobą wielką mądrość płynącą z mądrości największej. 
Dzień matki. Nie miałam mojej Mamy blisko. Mogłam jej złożyć życzenia jednie telefonicznie. Mogłam ją usłyszeć z tęsknotą w słuchawce i kolejny raz uświadomić sobie jak niepowtarzalną rolą w życiu kobiety jest bycie matką. Uświadomić to sobie z perspektywy córki. Mogłam również złożyć życzenia z okazji dnia Matki każdej kobiecie w ciąży, której rano mówiłam dzień dobry na moim szpitalnym oddziale. Wiele z nich ze zdziwieniem i nieśmiało malującym się na twarzy szczęściem, uświadamiało sobie, że oto po raz pierwszy obchodzą to piękne święto.