środa, 4 czerwca 2014

Skończyłam kolejny rok życia. Po raz kolejny zostałam położną.

Wczoraj skończyłam kolejny rok życia. Urodziny są dniem wyjątkowym. Były. Z powodu miłości po pierwsze. Tyle miłości wokół, tyle ciepłych myśli, tyle słów, uśmiechów, tyle osób mnie wczoraj przytuliło do siebie, choćby żyły daleko. I kolor słońca w kocyku, i napis 'Opole' na torebce, bym poczuła się tu choć trochę jak u siebie, i zasuszona lawenda, i kwiat maku, ten najrzadszy, i wiadomości, telefony, wizyta w szpitalu by ucałować mnie osobiście w tym dniu koniecznie. I to, że znalazł się ktoś, kto koniecznie nie chciał dopuścić bym w tym dniu była sama. Kto czekał bym skończyła mój 12 godzinny dyżur w szpitalu, bym wróciła do hotelu i mogła wypić wino z okazji tego podwójnego święta. I tak zrobiłyśmy z Agą coś pysznego do jedzenia, zapaliłyśmy mnóstwo świeczek bez-zapachowych i siedziałyśmy aż po godziny dnia następnego rozmawiając. 
Urodziny to dzień, który weryfikuje to co za mną i otwiera coś co przede mną. 
Wczorajszy dzień okazał się dla mnie niezwykle ważnym. Wczoraj po raz pierwszy w mojej pracy już zawodowej przyjęłam na ten świat dziecko. Dziecko, które od tej pory będzie obchodziło ze mną urodziny. To było nieopisanie piękne uczucie. Pełne zachwytu wobec stworzenia, pełne szacunku wobec rodzicielstwa. Ojciec nowo narodzonego dziecka podszedł do mnie już po porodzie, przytulił mnie i złożył życzenia z okazji wspólnego naszego szczęścia. Czy to nie jest piękne? 
Wczorajszy dzień jednak nauczył mnie nie tylko radości wobec nowo narodzonego życia. Nauczył mnie pokory. A przynajmniej uchylił drzwi do prawdziwości mojej pracy jako położna.  

1 komentarz: