poniedziałek, 11 kwietnia 2011

'Przestawiam zegarki.'

Nie potrafię zrobić nic produktywnego. Siedzę godzinami bezczynnie szukając coraz to nowszych, pilnych zajęc takich jak zaparzenie kawy, wykonanie kolejnego telefonu, obejrzenie galerii obrazów. Ciąży nade mną obowiązek napisania kilkudziesięciu stron zwartego, logicznego tekstu, do którego na dodatek muszę byc tak święcie przekonana, że będę w stanie go obronic. Zegar tyka. Oszukuję czas. Przestawiam zegarki. Dni jednak płyną nieubłaganie. Nie potrafię kompletnie zorganizowac sobie czasu. Nawet skrupulatne pisanie dziennika, w bordowej okładce, który miał patrzeć na mnie z góry, nie pomaga. Miał byc moim codziennym rachunkiem sumienia. Posumowaniem dnia. Jest, a mimo to czas wciąż ucieka mi przez palce nie wiadomo kiedy. I już za oknem latarnia musi oświetlac ciemność nocy, już zegarek zaczyna swój cykl od zera na początku, już Kopciuszek dawno uciekł z balu... Praca. Praktyki zawodowe, aby wszytko było nazwane zgodnie z prawdą, nie daje mi satysfakcji, która nadała by sens dniom spędzanym w mieście z dala od rodziny. Chciałam przez to powiedzieć, że tęsknie za domem, i że na horyzoncie malują mi się same trudności związane z wygospodarowaniem czasu na drogę do jedynego, prawdziwego, mojego domu. Czytanie książek, które zawsze kochałam, choc z powodu mojego grzesznie wolnego czytania, praktykowałam od święta, teraz pochłania mnie zupełnie. Wciąż nie mogę, tak jak większość przykładnych mieszkańców Krakowa, czytac w tramwaju, co bardzo utrudnia całą sprawę. Ona czyta już 68. książę, ja wciąż tę samą. Bo nie jestem Krakowianką. Przestałam też słuchac muzyki jadąc tramwajem, tramwajami. Wsłuchuje się w muzykę tworzoną dźwiękami miasta. Wyobrażam sobie postac Augusta Rush'a. Jak dobrze, że D. nagrała mi kilka filmów nakręconych w domu, które mogę oglądac godzinami słuchając jak Hania mówi wierszyk na dzień babci: "Dziękuje".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz