piątek, 26 sierpnia 2011

Czas spędzam z Dorotką i Jackiem nadrabiając miony bez nich tydzień. Urządziliśmy podczas tego tygodnia pokój dla Hani. Codziennie rower. Praca na działce. Koncert improwizacji na organach kościelnych. Zdarzyło mi się tam być. Sztuka. Naprawdę sztuka. Czytanie książek, od czego usilnie odciąga mnie Dorota. Nie wiem dlaczego, dlatego też kończę już kolejne opowiadanie. Porządkowanie życia codziennego. Obowiązki. Wieczory przy filmach i gorącej herbacie z cytryną. I tak mija tydzień.

czwartek, 25 sierpnia 2011

Druga strona księżyca.

Druga strona księżyca Albin Siekierski
Książka, której akcja dzieje się na śląsku, w okolicach jednej z kopalni. Wydarzenia umieszczone są w czasie powojennym. Napisana w 1979 roku, o ówczesnej współczesności. Ludzie, których losy zapisują jej karty to dorośli, odbywający swoje życie pozornie codzienne. Pozornie bo zmienia ono swój normalny bieg przez wydarzenie niespodziewane. Zmienia się życie stanowczo, choć nadal każdego ranka mężczyzna wyrusza do pracy w kopalni. Codzienność śląska poprzecinana jest retrospektywnymi wstawkami opisującymi piękną, powojenną miłość. Mimo iż akacja książki zamyka się w obrębie mieszkania i kopalni, przemyślenia jakie budzi w człowieku podczas jej czytania wybiegają daleko poza betonowe ściany.

"Po co pojechałem do siostry? [...] Czego u niej szukam? [...] Pojechałem do niej, bo chciałem być bliżej czegoś, sam nie wiem czego. [...] Po prostu chciałem być bliżej czegoś, co jest w mojej siostrze, co jest także we mnie, czego w kim innym nie znajdę."
Druga strona księżyca Albin Siekierski

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Kraina wielkich jezior.

I oto wróciłam z rejsu. Z miejsca, które jest moim drugim domem. Z miejsca, w którym niebo schodzi do ludzi na ziemię, odbijając się całym swym pięknem w jeziorze. Z miejsca, w którym wszytko jest moje, gdzie tylko zapragnę. Znów moim domem stał się jacht, łóżkiem koja, siłą pchającą do przodu wiatr wiejący w żagle.Czułam, że żyję. Z załogą złożoną z ludzi, których kocham. Dorotka i Jacek- brakowało mi tam Was. Po pięciu latach przerwy, którą narzuciło mi życie znów miałam przebyć krainę wielkich jezior z południa na północ. Nie zdawałam sobie sprawy, że tak za tym tęsknię. Po kilku problemach, które zmusiły nas do jazdy z życzliwymi ludźmi dotarliśmy na miejsce. Zachwyciłam się. Postawiłam swoje stopy na chwiejącym się pokładzie i poczułam pewną stabilność duszy. Rozkoszowałam się naturą, otaczającą nas ze wszech stron. Błękitem nieba nad nami, głębią granatu wody pod jachtem. Wiatrem rozwiewającym włosy, który przecież był tam naszą siłą. Słońcem ogrzewającym nasze ciała. Zielenią lasów otaczających nas każdego dnia. Blaskiem ogniska rozjaśniającym noc nad brzegiem jeziora. Zachodami słońca malującymi niebo nieskończoną ilością barw. Wodą kołyszącą do snu. Dźwiękami szant jednoczących żeglarzy swą magiczną mocą. Zachwycałam się. Chyliłam pokornie głowę wobec sił natury, które w takim miejscu mają wielką władzę nad ludzkim życiem. Od których zależy czy dotrze się do celu, czy nie. Które w wielkim sztormie chwieją żaglówką, ukazując swoją nadludzką siłę. Wiązałam liny, kładłam maszt, wciągałam żagle, szorowałam pokład. Pięknie było. Dziękuję. Dziękuję T. mój, że byłeś ze mną. Dziękuję załodze. To miejsce przepełniło mnie szczęściem i pewną niespotykaną nigdzie indziej magią.

środa, 10 sierpnia 2011

Ucieczka.

Kolejna podróż przede mną. Jest chwilę po czwartej nad ranem a ja siedzę przed moim komputerem studiując zawiłości gumtree. Nie mam gdzie mieszkać. Za chwilę po zetknięciu z zimną rzeczywistością poranka udam się na przystanek. Bus. Kraków. Kilka godzin później znów przyjdzie mi przebyć tę drogę na wschód. W domu będę wieczorem. Zmęczona wielogodzinnymi podróżami. Uśmiechnę się. Spakuję. Ucałuję na dobranoc Hanie i powiem jej do zobaczenia za dwa dni. Następnego dnia znów obudzi mnie blues o czwartej nad ranem, tym razem z pewnością, że już za chwilę będziesz przy mnie. Kolejna podróż przed nami.

wtorek, 9 sierpnia 2011

"Swoją drogą, nigdy nie rozumiałem ludzi, dla których zobaczenie czegoś jest celem. Zobaczenie czegoś takiego jak Tadż Mahal na przykład. Cóż z tego, że się ten obraz zachowa w pamięci? Dlatego, że ładny? Pewnie dużo jest ładnych rzeczy na świecie. Ale co z tego? Widzi pan, doskonale pojmuję sens budowania takiego Tadż Mahalu. Pan zna tę historię? Albo sens modlenia się w tej czy innej świątyni. W tym jest prawdziwa potrzeba. W tym jest coś istotnego... Udział, życie..."
Tombakowy pierścionek Szczepański i Mańkowski



Sonda.

Przeprowadzenie sondy na temat czytania książek. Odpowiedzi proszę umieszczać w komentarzach.

1. Co daje człowiekowi czytanie książek?

Zależność.

Zauważyłam pewną zależność. Zależność, nie zrealizowaną. Takie porównanie dwóch miast. Stalowej Woli i Krakowa. Być może każdego wielkiego i małego miasta również. Chodzi o czytanie książek. Chodzi o czas spędzany w tramwajach i autobusach. Chodzi o czas oczekiwania na nie. W mieście wielkim jakim jest w moich oczach Kraków na autobusy czy tramwaje nie oczekuje się długo. Przeciwnie. Niejednokrotnie nie sprawdza się nawet godziny ich odjazdu wychodząc z domu z pewnością, że jakiś nadjedzie. Przeciwnie jest w małym mieście za jakie uważam tu Stalową Wolę. Autobusy jeżdżą tak rzadko, że koniecznym jest sprawdzić o której odjeżdżają, a nawet dopasować cały swój plan dnia do ich rozkładu. Luka czasu powstająca w mieście małym. Przejazd w dużym mieście zazwyczaj zajmuje więcej czasu. Wszytko jest daleko od siebie, wszędzie trzeba dojechać spędzając długie godziny w tramwajach. W małym mieście czasem nawet nie siada się, mimo wolnych miejsc, gdyż przejazd z tu do tam zajmuje tyle co skasowanie biletu. Luka czasu w mieście dużym. W to wszytko, w te zależności opisane powyżej, ściśle wplecione jest czytanie książek. Publiczne ich odczytywanie. Po cichu. Normalnym widokiem w krakowskich tramwajach i autobusach wszelkich jest czytanie książek podczas podróży. Czas wówczas zostaje wykorzystany. Luka czasu zostaje zapełniona. Zjawisko zupełnie naturalne. Krakowiak z książką. Inaczej jest w mieście małym. Miałam dziś w torebce książkę. Kiedy dotarłam na przystanek zastało mnie tam 10 minutowe bezczynne oczekiwanie. Wyciągnęłam książkę i przez chwilę zastanowiłam się czy jestem pierwszą, która robi to w tym małym mym mieście? I jeszcze dwa pytania: czy ludzie w większych miastach czytają więcej od tych żyjących w Stalowych Wolach? Czy spędzanie czasu na czytaniu książek jest cenne?
Przeczytałam kilka stron. Posunęłam się odrobinę do przodu w moim tak dalece ubogim czytaniu.



niedziela, 7 sierpnia 2011

Książka.

W związku z postanowieniem nadrobienia zaległości tworzących się od '89, w sprawie przeczytanych książek, do listy dopisuję kolejną. "Jeden fałszywy ruch" Harlan Coben. Do czytania tej zachęciła mnie pierwsza tego samego autora, którą przeczytał mi pewien męski głos podczas długi podróży pomiędzy moimi dwoma światami. Tytuł tej oto pierwszej to "Nie mów nikomu". Znakomita. Głos męski dodał jej uroku. Ta czytana już od dłuższego czasu wypełniała wieczory w domu. Prawdziwym moim domu, wieczory w fotelu przy nocnej lampce i herbacie w kubku. Tak wyglądało to w moich pragnieniach, takim też się stało. A co jeszcze w tym wszystkim istotne, zakładałam ją zakładką o jaką wzbogaciły mnie Bieszczady.

Byłam dziś w pięknym miejscu.

Widziałam dziś piękne miejsce. Jechałam prosto przed siebie na dwukołowym pojeździe w towarzystwie dziewczyny o jasnych włosach. Dookoła las, drzewa, zieleń, przyjemny chłód w tym środku upalnego dnia. Prosto obok leśniczówki, aby czuć się bezpiecznie pod opieką leśniczego. I dalej prosto przed siebie. I nagle. Dojechałyśmy. Leżałam na mostku, wodę łapiąc w dłonie. Podziwiałam blask ważki, obserwującej mnie bacznie. Mnie intruza w tym przepełnionym naturą miejscu. Deski pomostu były ciepłe. Woda w całej swej głębi niezmierzonej kryła czerń. Jedynie mała rybka płynąca zaraz obok pomostu złamała tę otchłań czarną, piękną. Dokoła ramka z drzew lasu tego. Z roślin, owadów, dźwięków, zapachu, wiatru i słońca. Leżałyśmy tak na ciepłych deskach drewnianego pomostu. Beztrosko. Otwierając oczy na piękno. Prawdziwe piękno. Kilkoro ludzi przemknęło koło nas. Podążyli dalej. Bardziej zdziwieni niż zachwyceni. Ja jednak dotykałam palcami tej czarnej toni niewielkiej powierzchni wody, nad którą nie tylko ja się nachylałam. Ważki wciąż bacznie nas obserwowały. Odcięte od świata. Cisza. Natura i dwa ludzkie pojazdy gdzieś pośród niej. Zatrzymane na chwilę. Wracając przebiłam oponę. W środku lasu, daleko od domu. Poskarżyłam się mówiąc o tym do maleńkiego ptaszka, nieprzeciętnej urody, który skakał obok mnie nie myśląc o ucieczce. Zadziwił mnie ten obraz. Zachwycił. Schowałam do kieszeni ciszę zdobytą wśród tamtych dźwięków i wróciłam do mojego okręgu przemysłowego.

wtorek, 2 sierpnia 2011

Stąd do ziemi dalej niż do gwiazd.

Chwila w Bieszczadach. Miejscu za, którym tęskniłam, które wprawiło mnie w zachwyt. Wędrówka w chmurach. Noc pod namiotem. Jazda na kartki. Dobrzy i niedobrzy ludzie. Rodzeństwo. Deszcz i brak słońca. Z plecakiem na plecach, butami na nogach i namiotem stanowiącym dach nad głową poczułam, że wracam do siebie...