wtorek, 27 listopada 2012

czwartek, 15 listopada 2012

wtorek, 13 listopada 2012

Wyobrażenie

Zaskoczyło mnie wczoraj moje wyobrażenie. Kiedy w pięknym kobiecym towarzystwie piłam czekoladę w jednej z krakowskich kawiarni. Na Brackiej, do której skrywam sentyment nie od deszczu mokry lecz od łez. Zamknęłam oczy. Zrobiłyśmy to wszystkie, ku zaskoczeniu lub przejściu obok tego wydarzenia obojętnie. I wyobraziłam sobie siebie za kilka lat. Pewna sytuacja i pewne uczucie w moim wyobrażonym przyszłym życiu. I choć ta moja sytuacja w przyszłości diametralnie różniła się od obecnej, a wręcz utkana była przeciwnościami, uczucie wdzięczności w sercu było takie samo. Tak teraz jak i kiedyś, wedle wyobrażeń. 
To było piękne.

piątek, 9 listopada 2012

Miasto Kielce

Miasto Kielce zaskoczyło mnie mile. Spędziłam tam trzy dni, po tym jak cztery spędziłam w ukochanej Stalowej Woli. Mimo wszelkich pogłosek, od lat głoszących sławę miasta scyzoryków, ja odniosłam niezwykle przytulne wrażenie. Może to i dziwne, ale miło było móc pójść wszędzie na nogach, miłe było nie tylko to. W każdym razie kolejny punkt na mapie, kolejne miejsce, które ugościło na swej ziemi kogoś mi drogiego. D. zabrała mnie na swoje wykłady, które ukazały mi choć odrobinę innego niż medyczny świat studiów. Wspaniale się tam czułam podziwiając formy tworzące architekturę oraz zdobywając wiedzę dotyczącą ocieplania budynków. Inżynierem nigdy nie będę, bo któż chciałby rodzić przy asyście inżyniera, ale bezsprzecznie uważam wszechstronność za skarb. Ostatni czas pokazał mi też wiele. Autobus jadący do Kielc o 21:10 pozostawił nas osamotnione na pastwę nocy na środku dworca. Tymczasem chwilę później znalazła się kobieta, która zaproponowała nam podróż samochodem do tegoż miasta. Od dawna marzyłam o lakierze do paznokci koloru naturalnego. Odpowiedni znalazłam na półce dość drogiej firmy, rezygnując z zakupu z powodu nieodpowiedniej ceny. A tu proszę, gość, nie wiedząc o mych poszukiwaniach przynosi mi w prezencie tenże odcień. Będąc u D. i błądząc gdzieś po zawiłościach internetowego świata, natknęłam się na informację o wydaniu pewnego pisma, dotyczącego mojego zawodu. Zapragnęłam ją kupić i mieć, by czytać. Jednak cena za przesyłkę zniechęcająco dorównywała cenie czasopisma. I co się okazało, wydawnictwo znajdowało się w Kielcach, 10 minut drogi na nogach od mieszkania, w którym przebywałam.   No cóż niesamowitości mogą niezwykle wzbogacić życie. 
A teraz. Teraz głowa mnie boli.