środa, 22 czerwca 2011

Pomiar tętna.

Wyglądam nie najlepiej. Czuje się najgorzej. 
Tramwaje nie kursują. Na polu jest duszno. Zakupy ciężkie. 
Sok pomarańczowy zabił głód. Obiad musi poczekać. 
Niech lekarstwa zwalczające objawy alergii zaczną w końcu działać! Wykańczam się. 
Niech za oknem rozpęta się burza. 
Senność niech opuści mnie, a siła do pokonania tego co należy pokonać przyjdzie i zagości.
Kawa niech znów będzie dla mnie przyjemnością. 
Pan, który nie potrafi dotrzymać umowy, niech sam teraz do mnie przyjdzie. Na ten trzeci, czy tam czwarty koniec Krakowa.  A jak cokolwiek będzie nie ta,k to rozpłaczę się w progu. 
Zimny prysznic, krem na twarzy, sukienka i łóżko z braku fotela. 
Milion spraw.
Milion złotych.
W dziekanacie wieczne, odwieczne problemy, których dorośli ludzie nie potrafią między sobą rozwiązać. I ja pomiędzy nimi. Ależ to niemożliwe. "Mądrość dziekanatu pozostawmy dziekanatowi"- usłyszałam w słuchawce. Ach tak.
Jestem zbyt zdenerwowana.
Kładę trzy palce na nadgarstku, spoglądam na zegarek. 60. Mój organizm radzi sobie ze stresem. 
Myślę, że nie mam siły. 
Denerwuje się. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz