środa, 7 września 2011

Na nowo uczę się żyć z wplecioną w to życie odległością. Nienawidzę pożegnań. Ani trzy lata temu, ani wczoraj. W końcu te trzy lata przyzwyczajałam się do tego. Nie. Przyzwyczaić się nie da. Można doskonalić sztukę wytrzymania tego.
Pozostały mi trzy tygodnie. Nie, że wakacji. Nie, tak się już to chyba nie nazywa. Trzy tygodnie spędzone w domu. Jedynym. Czytam książki. Dorotka wciąż woli, abym tego nie robiła. Niepojęte. W przypadku otrzymania pozwolenia odprowadzam moją siostrę do szkoły, w tej poważnej sprawie. Wieczorem czytam jej do snu, jeśli jakaś nieznana maszyna losująca to mnie właśnie wylosuje do tego zaszczytnego celu. A w ciągu dnia nie odnajduję się.
Znów czeka mnie jednodniowa podróż do Krakowa. Znów będę ją wyklinać.
W krajobraz za oknem być może wkracza jesień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz