poniedziałek, 13 lutego 2012

Pobyt w domu daje mi okazję do spędzania czasu z Hanną. Uwielbiam to, choć dusza niemalże ośmiolatki bywa uparta. Ciężkie wzdychanie i już nikt jej nie rozumie, a miłość emanująca dookoła wydaje się być niewidoczna. Często w takich momentach nachodzą mnie refleksje dotyczące mojego własnego być może macierzyństwa. I absolutnie moje być może nie wynika z wahania się nad kwestią posiadania dzieci. No cóż. Zawsze dochodzę do wniosku, że to wielka sztuka. Dotrzeć do tych miejsc w duszy dziecka gdzie można w pełni je zrozumieć i wykazać odpowiednie do wieku, uczuć, wyobrażeń ... zrozumienie. I czasem z ulgą wzdycham gdy w tym całym wychowawczym zamieszaniu, wybudza mnie z mych zamyśleń słowo Mama wypowiedziane nie do mnie. I czuję wielką nadzieję, gdy widzę, że ta do której to słowo zostało skierowae umie w ten nieodgadniony sposób z Hanną porozmawiać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz