poniedziałek, 6 lutego 2012

Sen zimowy.

Żyję z wielkim zamiarem nie opuszczania ciepłego domu. Na stopach ciepłe skarpety, na ramionach sweter, w pobliżu koc do otulenia, w czajniku woda gwiżdże, kaloryfer podkręcam na 5 i czekam w bezruchu na ciepło. Sama myśl o wyjściu na zewnątrz mnie mrozi, przeszywa na wskroś, jakimś zimnym niepokojem. A jednak wciąż, codziennie, niemalże każdego dnia, zdarza mi się wyjście, którego owszem, nie żałuję. Ubieram się, wydawało by się odpowiednio, w płaszcz zapinany na cztery guziki,  czapkę z przewagą ok tkaną, w dwie różne rękawiczki, opuszczone przez swoje pary około tygodnia temu, być może nie wytrzymały presji tego mrozu. I opuszczam ciepło, mijając próg mego domu z dumnie podniesioną głową. I idę do lasu przespacerować się strumykiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz