czwartek, 24 stycznia 2013

Kryształowe drzewa

Piszę to rano. Stukanie w klawiaturę rozdziera ciszę panującą w mieszkaniu. Piszę to by wyrwać się z bezruchu, z kawą utkwioną w dłoniach i myślami zupełnie poza kuchnią. Poranna cisza mnie uspokaja. Daje nadzieję, że zdążę, że jeszcze wiele czasu. Niesiona tą nadzieją zmierzam ku wieczorowi. Ostatnimi czasy pogoda przyzdobiła świat kryształem. Kryształowe drzewa. Podziwiam ten cud idąc na przystanek. Każda najmniejsza gałązka, powleczona szklanym, kruchym lodem. Jakby w swej kruchości i przemijalności miał uchronić ją na zawsze, jednocześnie pozwalając jej pięknieć, dzięki swej przezroczystości. 
Dni mijają. Powoli, bez zbędnego pośpiechu. Jakiś pokój zapanował, miejmy nadzieję, że dobry. Rano budzi mnie M. Jemy razem śniadanie, pijemy kawę i każdy udaje się do swojego pokoju by oddać się wiernie nauce. Nie przesadnie, ale warto. Nauka na kolejnych latach studiów przybiera coraz to nowe odsłony. Teraz czasem wydaje mi się, że mam już zbyt wiele lat, by mnie oceniano. Że skala zamykająca się w sześciu cyfrach jest zbyt uboga, by nie krzywdzić w swej ocenie. Wydaje mi się, że uczę się z poczucia odpowiedzialności za ludzkie życie, i nikt nie musi stawać na przeciwko mnie i skazywać mnie za to na jakąś ocenę. Wydaje mi się, że zanim skarze, mógłby zrobić dużo więcej. I przyniosło by to dużo więcej. Taki los studenta. Mimo to doceniam czas studiów i dziękuję za każdy dzień, danej mi możliwości studiowania. 
Były u nas dziewczyny. Piłyśmy wino, rozmawiałyśmy do późna w nocy. Spałyśmy obok siebie zamknięte w swej młodości. Czasem myślę, jak ta przyjaźń będzie się rozwijać. Jak bardzo odległość kiedyś zmieni naszą niezwykłą bliskość dziś. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz