Mój pokój, puste półki. Część rzeczy już w St.W. Część jeszcze tu, ale już jakby gotowa do drogi. Zapakowana w pudełkach, czekająca na rozkaz. Książki spełnione spokojnie zamknęły się i stoją dumne z powodu ukończenia studiów, na półce. Półka zaraz zostanie rozłożona na część pierwsze. To mój pierwszy własny mebel, zabieram go ze sobą, w nowe miejsce. Na razie w podróż na wschód. Wczoraj przypadkowa Pani, która podczas podróży z przystanku tramwajowego do mieszkania, zabrała mnie pod swój parasol z powodu ulewy zapytała: "Czy ja dobrze słyszę? Lekki wschodni akcent w pani głosie?" Czyżby słońce we mnie wschodziło? Kocham zachody, być może wieczorami tak mocno je porywam dla siebie, że słońce promienieje niczym wschód gdy mówię. A tak poważnie, powiedziała mi, że to piękne, zachowałam w sobie niezmiennie cząstkę miejsca, w którym przyszłam na świat. Przypadkowa młoda Pani, która zabrała mnie pod swój parasol podczas ulewy. Mój pokój, czeka pokornie na przeprowadzkę. Zabieram go ze sobą od pięciu lat, szukając miejsca, w którym zostaniemy na zawsze. W którym książki znajdą swoje półki, kubki gorącą kawę na własność. Tymczasem Kraków, moje miasto lat pięciu, trzyma mnie tu jeszcze całkiem mocno.
Nie martw się. Nie ucieknę. A nawet nie będę przyjeżdżać. Zawsze wracać.
"moje miasto" właśnie tak bardzo mocno MOJE, chociaż jednocześnie Twoje, i tych 750 000 innych ludzi. Zabawne jak coś może być tak bardzo moje.
OdpowiedzUsuńJustyś
Ja może już miejsce odnalazłam. A może nie?
OdpowiedzUsuń