poniedziałek, 14 października 2013

Bóg wysłuchuje naszych próśb. Francja.

To było jak sen. I mam nadzieję, że jak sen to zapamiętam. Tak piękne, tak ulotne i tak krótkie. Jak ze snu. Niech wyda mi się snem, który istniał tylko dla mnie, który tak naprawdę nigdy nie istniał, który na zawsze pozostanie czymś co należało i jednocześnie nie należało do mnie. 

Francja. Czekałam na ten wyjazd. Miał zakończyć coś, coś rozpocząć. Nie myślałam, że sam w sobie wyjazd ten a raczej pobyt tam tak wiele będzie dla mnie znaczył. Znaczył i dał mi więcej niż się spodziewałam. Stał się nie tylko końcem i początkiem, ale skarbcem doświadczeń i uczuć, myśli i spostrzeżeń. 

Gdyby życie ludzkie miało kończyć się wraz z wyczerpaniem określonej liczby doświadczeń, moje życie skończyło by się wczoraj. 
Tak wiele się wydarzyło.

Chcę zapamiętać wszystko... ciężar pracy, smak posiłków, upojenie winem, uśmiech i śmiech, rozmowy w obcym języku, współpracę, wszystkie ciężkie wydarzenia, trudne, modlitwę wyśpiewaną gdzieś w drodze, przyjaźń i łzy, to co dobre było tam i to co wydawało się tak złe, to co miłe i co odpychało i przerażało, chcę zapamiętać każdego człowieka, każde słowo i spojrzenie, chcę zapamiętać spacery i szczegóły tamtej architektury.

Chcę zapamiętać to jak bardzo różniło się drugie miejsce, jak inaczej wyglądały winnice i bramy do nich prowadzące, jak wszystko było mi obce wśród tak gościnnych ludzi, jak wielka tęsknota przepełniała moje serce, zimne noce w namiocie i ciepło domu, pomoc osiemnastolatków i pracę po pracy, chcę zapamiętać walkę o każdy dzień i chęć powrotu do domu, chcę zapamiętać wdzięczność i to zaszczytne traktowanie.

W tak młodym wieku zrozumiałam, że pieniądze to nie wszystko, że istnieje o wiele więcej. 

Moje oczy widziały to co widziały oczy tak wielu osób, moje dłonie doświadczały pracy, wykonywanej przez tylu ludzi, jednak moje serce, ono czuło to czego nikt inny nie czuł. 

Wróciłam do domu, teraz muszę wrócić do siebie.

Dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz