poniedziałek, 21 października 2013

Powrót

Wróciłam do Krakowa. Na trzy dni. Ze sprecyzowaną godziną wyjazdu w kierunku Krakowa i bez biletu powrotnego. Tak bym mogła spokojnie spędzić czas w mieście moich studiów. Doceniłam małe miasta. Tłum ludzi, długie podróże tramwajami, towarzyszyły mi przez pięć lat. Czas na zmiany, który nadszedł oczekiwanie wraz z przeprowadzką do mniejszego miasta okazał się dobrym wyborem. Nie czułam się gościem, czułam się u siebie. Równie dobrze zamiast w niedziele wsiąść do pociągu, mogłabym w poniedziałek rano pójść na zajęcia. I nie dziwiłoby mnie to, a wręcz przeciwnie wydało by się naturalne. A może czeka mnie coś więcej? Może życie nie ma być dla mnie naturalną koleją rzeczy ale czymś zachwycającym? Wsiadłam więc do pociągu by przebyć podróż na wschód. Tym razem bardziej południowy niż poprzednio. Nie wróciłam do domu rodziców, do miasta dzieciństwa, ale nie było mi z tego powodu przykro. Stalowa Wola pozostanie moim miastem, dom domem. Wysiadłam więc na stacji Rzeszów główny nie czując zmęczenia towarzyszącego zazwyczaj podróży. Przejazd pociągiem okazał się przyjemny ze względu na komfort, możliwość czytania oraz jeszcze studencką cenę biletu. Wysiadłam więc szczęśliwa z pełnym pokojem w sercu i radością, że mogę iść do mieszkania znajdującego się przy ulicy tego właśnie miasta. Rzeszów. Sprawia mi przyjemność spacerowanie po tym mieście, gdzieś w sercu Podkarpacia. Czasem przez myśl przechodzi mi, że to miasto docelowe, do końca życia. Czasem myślę o tym jak bardzo jest dla mnie nowe. 

Dziś od rana złożyłam CV do każdego ze szpitali, w których mogę pracować. W każdym z nich przyjęto moje dokumenty - otóż mam do tego prawo, ale równie konsekwentnie odebrano mi wszelkie nadzieje. 
A ja jestem spokojna. Nigdy jeszcze nie byłam głodna i bez dachu nad głową, może stąd moja beztroska. Będę starała się nadal, oferując to co mam - całą siebie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz