czwartek, 13 marca 2014

Szczęście.

W ciągu życia, roku, miesiąca czy nawet dnia zdarza mi się wiele razy weryfikować swoje szczęście. Skupiać myśli i uwagę na tym ulotnym uczuciu ulokowanym gdzieś nieuchwytnie głęboko w sercu czy na dnie duszy, by odpowiedzieć sobie na pytanie: czy jestem szczęśliwa? Odpowiedź zazwyczaj maluje się sama, choć wciąż ciężko uchwycić jej kolory czy kształty. 
Kupiłam dwa dni temu płyn do płukania, który używa moja mama, w ojczystym mym domu. Zrobiłam pranie i teraz pokój w hotelu zalewa zapach przynoszący mi na myśl ją i dom. Piękne. 
Dziś po szkoleniu BHP, jakże istotnym, poszłyśmy z A. i A. na obiad i spacer na wyspę. Usiadłyśmy na trawie, łapiąc ciepło popołudniowego słońca i rozmawiałyśmy o sprawach nie tyle wzbudzających uśmiech na twarzy, co prowokujących do śmiechu w głos. 
Wyzbyłam się jakichkolwiek wymagań wobec życia. A może postawiłam sobie za cel doskonałe wymagania. W każdym razie wymaga to ode mnie nic i najwięcej jednocześnie. Nie dotyczą mnie rozmowy o kredytach na mieszkanie. Nie dotyczą te o tym na co wydać pieniądze, a na co nie. 
Wczoraj zebrałam się na odwagę. Mimo później pory o jakiej wstałam, po ciężkiej nocy w szpitalu, tj. 16:00, poszłam na spotkanie wolontariuszy jednego z opolskich stowarzyszeń. Bałam się. Wstydziłam. Bo sama. Bo jestem położną, i tak do końca nie wiadomo czy w ogóle będę tam potrzebna. Poszłam jednak. I cieszę się, z odwagi, poznanych ludzi, pojawiających się perspektyw. 
W dniu wczorajszym również, pomimo, iż późne wstawanie tj. 16:00 zazwyczaj budzi dojmujące poczucie smutku z powodu straconego dnia, zdążyłam do kina studyjnego na seans. Będąc pewna, iż obejrzę film o Indiach, z przyjemnością zobaczyłam holenderską produkcję o zaskakującym przesłaniu. Zapłaciłam 8 zł, usiadłam w drugim rzędzie, uśmiechnęłam się w głębi duszy i podziwiałam, nie widząc. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz