niedziela, 27 lutego 2011

Jej uśmiech.

Dziś rano kiedy pakowałam swoje życie aby udac się do Krakowa rozmawiałam z Hanią. Opowiadałam jej o tym jak bardzo tęsknie. Ona bez namysłu, pobiegła do pokoju i przyniosła mi jedną z czekolad jakie dostała na urodziny. Truskawkową. Dając mi ją. Weź sobie. Mówiła z wielkim przekonaniem do magicznej mocy czekolady, w sprawach zabijania wszelkiego smutku. Weź sobie, naprawdę. Chcę Ci ją dac. Usilnie odmawiałam, znając dziecięce zamiłowanie do słodkiego samku. Weź sobie, proszę. Powiedziałam dobrze. Uśmiech jaki wtedy pojawił się na jej twarzy. Tak uroczy, szczery i wyjątkowy. Chcę zapamiętac tą chwilę do końca życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz