poniedziałek, 16 maja 2011

Kolejny punkt na mapie.

Poznań. Podróż ta została zaplanowana już pięc lat temu. Nadszedł na nią odpowiedni czas. Kupiłam bilet na pociąg do Poznania. Daleka podróż. Podróże kształcą. Obserwacje ludzi i osobowości podczas tych kilku godzin spędzonych w pociągu.Gdybym więcej podróżowała pociągiem, napisałabym książkę z pozycji jednego z pasażerów przedziału ośmio osobowego. Podróż. Poznań główny, jej celem. Nie. To tylko miejsce, w którym od pięciu lat mieszka cel mej podróży. Na dworcu ramiona osoby, z którą dawniej spędzałam tak wiele czasu, dziś zabranego nam przez tysiące kilometrów. Chłonęłam to miasto idąc jego ulicami, jadąc tramwajem, zwiedzając, obserwując, słuchając, wznosząc głowę w górę. Kolejny punkt na mapie. Kolejna pamiątka z podróży. Piękny rynek, w stylu całkiem odmiennym niż ten krakowski. Tak piszę tu, chociaż prawdę mówiąc nie mam o tym profesjonalnego pojęcia. Najbardziej urocze wydały mi się wąskie, kolorowe kamieniczki stojące na środku tego rynku. Nie mogłam się oprzeć i wybrałam sobie jedną z nich, na moją własną. A. została moją sąsiadką, lub ja jej. Na rynku to, na co czekałam od dawna. Koziołki. I grupowe: "Ach...", wypowiedziane na nieistniejące trzy, cztery. Bodły się koziołki. Następnie kramiki, stragany, pierścionki, kolczyki, karteczki, breloczki... Poznań. Stary Marych, postac stworzona podczas audycji radiowych. Bamberka, która do końca życia będzie mi się myliła z bawarką. Rogaliki marcińskie, coś tak pysznego, że nie warto opisywać, natomiast bez wątpienia warto zjeść na przekór własnym postanowieniom. Malta i tory oraz okazałe podia. Stary browar i jego niezwykle klimatyczny wygląd zarówno zewnętrzny jak i wewnętrzny. (...) To tylko materialne ramy tego co tworzyło moją podróż do Poznania. Powrót do naszych dawnych razem spędzanych dni, do naszego szczęścia przyciągania ludzi dziwnych, do wspólnego przemierzania wielkich miast, do wspomnień przywróconych poprzez obraz z czerwonym winem w tle.
Zaznaczam kolejny punkt na mapie.
Dziękuję za ten piękny zanik kilometrów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz