niedziela, 23 października 2011

Nienawidzę niedziel. Ciemno, ponuro, zimo. I jeszcze przede mną długa droga do Krakowa. Zostawiam mój dom. Pokój i rodzinę. Całuję Hanie. I gdybym tylko mogła za każdym razem robiąc to wszytko płakałabym rzewnymi łzami. Znów będę sama. Znów nikt nie będzie czekał na mnie na dworcu. Samotność mojej osoby będzie musiała stać się naturalną. Pustka i żal. I chcę skrócić ten czas, pogrążając się w pewnej obojętności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz