poniedziałek, 7 maja 2012
Powrót do miasta królów
Tydzień minął mi niezauważenie. Na jego początku Tychy, i przepiękna wizyta u kuzynki. Długi uciążliwy powrót do domu. Matura, która na wspomnienie mojej własnej przyprawiła mnie o szybkie bicie serca. I tak siedziałyśmy z Dorotką, rano zamknięte w domu z powodu uciążliwych upałów, wieczorami podziwiając na balkonie piękno burzy. Spędziłam trochę czasu z Hanią, na czym ogromnie mi zależało, i szkoda, że musiałam w pewnych momentach odmawiać jej tego czasu. Żałuję tego siostrzyczko i cierpię zawsze, gdy muszę wybierać. Jej poczucie humoru i inteligencja jest dla mnie ukojeniem. Z Jackiem popracowaliśmy trochę nad naszą działką, zdobywając ją krwią i blizną. Jeszcze wiele przed nami, ale jestem dumna z tego co już udało się osiągnąć. Nie mamy o tym profesjonalnego, lub choćby doświadczalnego pojęcia, mam jednak nadzieję, że dojdziemy ostatecznie do założonego celu. Wierzę w to. Sprawy krakowskie odłożyłam chwilowo na bok, oddając się całkiem tym pozostałym. Teraz przyszedł czas powrotu i do Krakowa i do tego co tu. Cieszę się. Doceniam każdy ten dzień.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz