piątek, 12 kwietnia 2013

Wiara w siebie.

Potrzebuję jej w ogromnym stopniu. Muszę zrobić wszystko, aby zrobić wszystko. Wiosna nie może się urodzić, ale to nic, przyjdzie czas. Wszedłem w siebie w sensie ewangelicznym, i pogodziłem, z Bogiem, z ludźmi, z samym sobą. Pisarstwo powinno być pocieszeniem jak religia. Pisanie pracy magisterskiej też. Pisanie pracy magisterskiej też? Do Boga podchodzę zdecydowanie chętniej. Materiały się piętrzą, zajmują miejsce na półce, i w komputerze. A ja wolę jechać w Bieszczady. Porozmawiać z człowiekiem. Przekonać się do czegoś. Wypić kawę. Iść na spacer. Wolę. A może odnajdę w tym przyjemność? Położnictwo tak. Ale pogrążanie się w szklanym ekranie, okopywanie książkami, kserówkami, statystyką i wykresami. Teraz muszę uznać za normalne, to co mnie dziś zastaje, to co zastanie mnie jutro i co w kolejnych dniach. Powinnam uznać i żyć. Wykorzystać każdą chwilę. Wykorzystam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz