piątek, 31 stycznia 2014

"Grobowiec świetlików"

Kiedyś wieczorem w domu przypadkiem natrafiłam na film animowany o chłopcu i jego małej siostrze podczas wojny. Obejrzałam go, myśląc, że to jedna z tych bajek, na które trafia się przypadkowo i zapomina o nich wraz z nastaniem napisów końcowych. A jednak oglądałam scenę po scenie z zapartym tchem. Po latach film ten wciąż wracał do mnie, gdzieś przypadkiem, raz na jakiś czas, jego sceny malowały się we wspomnieniach skłaniając do ponownego obejrzenia. Nigdy jednak nie udało mi się go odnaleźć, nie udało mi się dobrać odpowiedniej sekwencji słów, którą google uznało by za właściwie naprowadzającą na ten film. Stał się on więc wspomnieniem dawnych lat, nieuchwytnym, a im bardziej nierealnym tym bardziej upragnionym. Takim jak jakiś smak czy zapach, który mocno z czymś się kojarzy, ale tylko z czymś co było ważne i raz i nigdy się nie powtórzy. Dziś jednak podczas czytania artykułu o sytuacji kapucyńskich misjonarzy w Afryce, napisanego przez Hołownię, u boku strony mój wzrok przyciągnęły wybrane sceny animowanego filmu. "Grobowiec świetlików". Tak to on. Z 1988 r. Niesamowite jak spełnienie najskrytszego marzenia. 

1 komentarz: