poniedziałek, 31 marca 2014

Piknik nad Odrą

Siedziałyśmy z A. na trawie nad Odrą. Postanowiłyśmy. Piknik. Synchronizacja dyżurów, data ustalona. Optymalna, tak ciężka w 12 godzinnym trybie naszego życia. A jednak. A. ma swój i mój grafik, ale powiedziała, że mi mojego nie odda. Wieść rozniosła się po szpitalu. Kilka wymienionych wiadomości i role zostały podzielone. Nastał dzień. Byłam po ciężkiej nocy. Ktoś inny przed ciężkim dniem. Ale na czym innym ma polegać nasze życie, jeśli nie na tych relacjach, które zakwitają nad Odrą na trawie zielonej. Samochód pełen rzeczy, wiklinowy koszyk, grill, jedzenie. My. One. Rozłożyłyśmy koce. I. rozpaliła grilla, pełniąc rolę strażnika ognia niezastąpionego. Pyszne potrawy rozłożyłyśmy na talerzach, komponujących się ze sobą białych plastikach i beżowej porcelanie. Rozlałyśmy do kubeczków jasno różowy napój. Spędziłyśmy razem czas. Słońce górowało, a następnie powoli zachodziło w naszej obecności przenosząc miejsce pikniku w pogoni za światłem i ciepłem. Bo na czym innym ma polegać nasze życie jeśli nie na wielbieniu stworzenia jakim jest jasne słońce na niebie błękitnym, zielona i miękka trawa pod naszymi stopami, niebieska rzeka płynąca tuż obok, i ludzie, przede wszystkim ludzie. 

1 komentarz: