piątek, 7 marca 2014

Żyję w mieście.

Podróż na wschód dodała mi sił, wiary, nadziei i miłości. Ciepło domu ogrzało, wlało w serce coś, co teraz tli się we mnie, w tej dalekiej krainie, w której przyszło mi dziś żyć. Piszę dziś, bo wczoraj jeszcze nie spodziewałam się, że będę tu mieszkała, jutro znów mogę zdziwiona patrzeć w przeszłość żegnając to miasto. Nigdy nic nie wiadomo. Żyję więc dziś. Wczoraj natrafiłam na film zatytułowany "Poland is beautiful" ukazujący piękno naszego kraju. To prawda. Zobaczyłam tam Mazury, które od pierwszych lat mojego życia kołysały mnie delikatnością fal na jeziorze. Zobaczyłam błękit wody, który od zawsze obecny był w moim życiu dzięki rodzicom, stając się miejscem, do którego wraca się jak do siebie, jak do świata stworzonego przecież dla każdego na własność. Zobaczyłam morze, linię polskiego horyzontu. Zobaczyłam Zakopane i Tatry, od zawsze zbudzające podziw i szacunek. Zobaczyłam też Podkarpacie, Rzeszów i Bieszczady. Wzruszenie zalało moje serce, nie czekając na pozwolenie, na jakikolwiek znak. Tęsknota zaszkliła oczy, na chwilkę przed wyjściem do pracy. A mimo to, jestem tu szczęśliwa. W tej odległej krainie, która porywając mnie z bezpiecznego, znanego mi dotąd świata odkryła przede mną nieznane mi przestrzenie. Tęsknoty i pragnienia serca, są moją modlitwą. Szczęście we mnie dziś, w tym, życiu takim jakie jest, jest we mnie wielbieniem Najwyższego. 
Żyję w mieście, które nie zaznało zimy. Wciąż na niebie świeci słońce, pozwalające na spacery, ukazujące piękno kamienic otaczających rynek, wyspy, będącej parkiem, czy wody przecinającej Opole na wskroś. Żyję w mieście, w którym wszędzie jest mi blisko. Do teatru, do kina, do galerii, na rynek, nad Wenecję opolską, nad Odrę, na bulwary, na dworzec PKP, na dworzec PKS, do amfiteatru, do fontanny, na wyspę, która jest parkiem, nad staw i molo na tym stawie umieszczonym w samym sercu zieleni. Żyję w mieście, gdzie istnieje biblioteka filmów, pozwalająca wypożyczać filmy, co stanowi dla mnie nowość i nowo odkrytą możliwość. Żyję w mieście, w którym na najwyższym piętrze jednej z kamienic (znajdującej się nie więcej niż 5 minut od mojego mieszkania) znajduje się urocze kino studyjne, gdzie filmy mogę oglądać za 8 zł, pijąc przy tym herbatę z miodem z mojego przeciekającego, lecz wiernego termosu. Żyję w mieście, które okazało się nie być końcem świata dla bliskich mi ludzi. A nawet jeśli jest końcem świata, to ludzie mi bliscy, ku mojemu szczęściu, są w stanie na ten koniec świata za mną pójść. Żyję w mieście, które dało mi pracę, które kształtuje we mnie wiedzę i umiejętności, które sprawia, że staję się położną. 
Żartujemy sobie z A., wychodząc ciemną nocą z pracy, że toczymy sobie tu nasze życie, mieszkając na terenie pracy, okno w okno ze szpitalem, czytając książki w pokoju hotelowym i robiąc wspólnie zakupy dla zabicia czasu, ale w prawdzie jesteśmy obie szczęśliwe. 
Tęsknoty i pragnienia serca, są moją modlitwą. Szczęście we mnie dziś, w tym, życiu takim jakie jest, jest we mnie wielbieniem Najwyższego. 
Amen. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz